Moja podróż z Mariuszem...
Komentarze: 0
To był rok 1999. Poznaliśmy się przez ...internet. Zawsze zazdroszę heteryków za to, że mają znacznie większą możliwość poznawania ludzi i znalezienie potencjalnych partnerów życiowych w sposób naturalny. Dla gejów są tylko trzy sposoby: pierwszy - przez znajomych, drugi - w jakimś klubie 'brażowym' (dla wtejemniczonych - miejsce gdzie przychodzą głównie geje) i wreszcie przez .. ogłoszenie w internecie. Co prawda słyszałem o przypadkach kiedy poznaje się w sposób "naturalny", ale w takim społeczeństwie jak mamy w tej chwili, lepiej nie zaryzykować i nie pytać czy ktoś może jest gejem czy nie.
Wrócmy jednak do mojego przypadku: miałem kilku znajomych gejów, ale oni też nie mieli zbyt wielu znajomych, nie chodziłem do żadnej knajpy brażowej (i nadal nie chodzę, nie dlatego, że mam jakieś zastrzezenia, poprostu mam wrażenie, ze nie pasuję do takich miejsc). A więc rzecz wydaje się naturalna: dałem ogłoszenie. Odpisało sporo osób, m.in. Mariusz. Zwracałem szczególnie uwagi na jego listy, gdyż są pełne ciepła, humoru.. Polubiłem go. I tak piszemy do siebie przez ponad 2 miesiące, dzień w dzień, czasem kilka razy dziennie. Wydawało mi się, że dzień stałby się bezsensowny gdybym nie otrzymał jakiś list od niego. Byliśmy sobą zauroczeni.
Po ponad 200 listach, zdecydowaliśmy się spotkać, miejsce spotkania Zakopane. Chcieliśmy spędzić razem kilka dni. Byłem b. podeksytowany, a zarazem strasznie zdenerwowany. Nie miałem pojęcia, że to okaże się człowiekiem, z ktorym spędzam następne lata swojej młodości.
Dworzec w Krakowie, Meeting Point - czekałem na jego pociąg (mój pociąg przyjechał trochę wcześniej). Wtedy po raz pierwszy widzieliśmy się, po raz pierwszy usłyszeliśmy głos drugiej osoby. Każdy z nas był trochę krępujący. Ale w busie do Zakopanego zaczęliśmy ze sobą rozmawiać... Pamiętam jeszcze biały sweter, który miał na sobie. Siedzieliśmy obok siebie, teraz, po tyle latach nadaj czuję to ciepło, jakie poczułem wtedy. Przyjechałem do Krakowa z myślą, że tylko się poznajemy, że nie ma szans na coś więcej.. a jednak od chwili kiedy go widziałem, serce mi szybciej biło... Dziwne.... Znałem go tak dobrze z jego listów, a zarazem bałem się, że to nie ten sam człowiek... Ale wtedy poczułem początek czegoś pięknego....
Dodaj komentarz