nowe mieszkanie
Komentarze: 0
i kupił mieszkanie... sam go urządził. podziwiam go za to, że duzo rzeczy potrafi robić. jestem z niego dumny, a równocześnie czuję się tak mały obok niego. nie mogłem sie zaangazowac w mieszkaniu, nie mialem pieniedzy. zabral mnie na zakupy by wybrac kafelki, panele itp... co prawda zawsze juz wiedzial co kupic, wiem doskonale o tym wiec wypowiadam sie tylko i wylacznie w kwestii koloru. Zrobilem blad, nie docenilem tego wszystkiego co robil. Bardziej przejmowalem sie jego gniewy, jego przykre slowa skierowane do mnie, typu: "rusz dupą i wez to czy tam to", albo :"rusz głową!", " slepy jesteś", "chyba łbie z ch*jem sie pozamieniales" ..... Tak, to przykre slowa.. ale "taki typ tak ma"
Od kwietnia 2003 roku wprowadzilem sie do jego mieszkania. Bylo na poczatku bardzo dobrze. Czesciowo przyzwyczailem sie do jego ... wyzwisk (jesli mozna tak nazwac). Zawsze byl czlowiekiem dominujacym i powinienem sie podporzadkowac.
Duzo sie zmienil....
Jest obojetny. Nic mu juz nie obchodzi. Zawsze twierdzi: "taki juz jestem".
Jak mowil, najbardziej mu nie odpowiada moj brak odpowiedzialnosc, np. Rano jak wychodzimy do pracy, czasem mowi mi ze trzeba w ta czy tamta kurke sie ubrac. Jesli nie slucham, traktuje to jako bunt przeciwko niemu. Mowil, ze jesli sie zachoruje to go zarazi, a to brak odpowiedzialnosc.. Do licha, czy moge ubrac sie zebym czul sie wygodnie?
Ma jeszcze inne przyklady, ktore powtarza za kazdym razem kiedy sie klocimy.
I ostatnio twiedzilismy: DOSC!
On mnie nie znosi. Ja jego. Szanuje go, nawet boje sie jego. Ale nie moge funkcjonowac kiedy on dominuje we wszystkim. Kiedy z nim rozmawiam, musze uwazac na kazde slowo, bo moze bedzie interpretowal tak jabym mial jakis podteks, choc ja wogole nie mam.
Mieszkamy razem, ale zyjemy obok siebie...
Zaczal sie nowy rozdzial naszego zycia..
Dodaj komentarz